
Ostatnich pare dni to balkanska gra na emocjach ("Posterunek graniczny" i "Odgrobadogroba") czasami siegajaca natezenia rodem z thillera ("Sierociniec") i jak zwykle pokrecona love story ("Ogród Luizy" - 'ja nie jestem zadna Lu!':), lot na hawaje przez morze rudej, dzien kobiet w Slupskiej, rozmowy z 'zyczliwymi' kolegami, spotkania po latach i wyznania milosci. Jednym slowem: rollercoaster po staremu, tylko ze wciaz nie wiem co mam o tym wszytskim myslec...
Tymczasem wzmocniona 2 colami, czerwona herbata i uzbrojona w puszke tajemniczego napoju o wiele obiecujacej nazwie 'max power' zabieram sie za nauke. Jak zwykle w srodku nocy. Co tam. Jutro kolejny dzien wypelniony punkcikami do odhaczenia od gory do dolu. Takie sa najlepsze, bo nie ma czasu myslec. Log out.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz