Ogarnęło mnie Zmęcznie Totalne. Pisanie tego z dużej litery sprawia, ze wydaje mi sie jakbym sie temu zmeczeniu jeszcze bardziej poddawala, ale nie. Zeby zabic wroga, trzeba go najpierw poznac i nazwac, zeby bylo wiadomo w co walic :)
Zmeczenie Totalne objawia sie absolutnym brakiem motywacji; narastajacym stresem, ze w wyniku nicnierobienia (wywolanego brakiem motywacji) zawali sie moj swiat caly; katastrofalnymi wizjami mojej przyszlosci najblizszej, co rzutowac bedzie niehybnie na moja przyszlosc ogolnie; nieprzemozną chęcią spania - najlepiej 24/24/7; bólami rożnych cześci ciała (w kolejnosci przemiennej, lub w parach); i nie wspominajac o przewijajacej sie od czasu do czasu mysli, ze nikt mnie nie kocha i nikt mnie nie lubi (bo jakos te czesc tym razem zdolalam opanowac-dont know why?!;p) ogolnie rzecz biorac jest kijowo, by sie nie wyrazic dobitniej.
Jednak dzielnie postanowilam zwalczyc tę chandrę. Jedyny chyba sposob, to uzycie mózgu i nakazanie mu wydawania odpowiednich polecen cialu, np: "wstan teraz natychmiast - spałoś przecież już 12h i ci starczy!", albo: "nie, nie jesteś głodne! zjadlos przecież pol kilo ziemniakow mlodych i duzy kefir krasnystawski do tego", albo "wstan i idź umyj zeby, twarz i spij jak czlowiek, a nie uskuteczniasz nocne czuwanie przy kanale /odpowiednie wstaw/" itd.
Okazuje sie to nie tak łatwe. Najgorsze jest to, że klasyczne straszaki już nie działaja - jak nazwalysmy to z Julka jakies pol roku temu - wytracil sie nam instynkt samozachowawczy - np straszak pt "jutro kolos" nie robi na mnie wiekszego wrazenia. albo nie - na mnie robi, ale na moim ciele nie - can't be bovvered!
No ale nie może być przecież tak, że cialo - jakby nie pratrzec kupa miesni, tluszczu i czego tam jeszcze (kolejność dowolna:) dyktowalo mi jakosć mojego zycia. Za oknem slonce, planow cale mnostwo, czasu coraz mniej, a ja siedze w domu przyklejona do jednego z ekranow ;/.
Postanowilam wiec podstepem zaatakować to Zmeczenie Totalne od środka. Na poczatek dalam sobie to 24h snu, ale rozdzielone na 2 doby; wrocilam do zbiawiennego zwyczaju picia szklanki cieplej wody z cytryną na poczatek dnia, do ktorej dzisiaj dodalam wieeeelka szklane soku z marchwii, buraka i jabłek, z dodatkiem spiruliny (szczerze mowiac juz sam kolor robi dobrze:). Do tego zarządzam detox alkoholowy (na czas jakis, choc w sumie euro bez "srokow komunikacji' [;)] może byc nie do zniesienia) i drastyczne ograniczenie fajek. Jutro wybieram sie na Ruska, po zapas zieleniny. Jednym slowem - wraca Lu the Witch. Bo tak trzeba :)
Houk.
czwartek, 29 maja 2008
poniedziałek, 26 maja 2008
przyspieszony kurs latania
Witam państwa po bardzo dłuuuugiej przerwie. Mam co prawda jakieś takie nieśmiałe wrażenie, że nikt tu nie zagląda, ale nauczona przez mądrych trenerów w Grecji, że thoughts nie równają się facts - nie będę tą kwestią zaprzątać sobie głowy za bardzo :) nauczyli mnie też, że nie dowiem się, dopóki nie zapytam - więc pytam wprost: ktoś to czyta w ogóle?
Co się zaś tyczy update'ów w tym co robie na codzień, to sama się szczerze mówiąc gubię w tym wszytskim. Był Lwów, który był częścią wizyty studyjnej polskiech producentów i reżyserów filmowych. Muszę przyznać, że wizyta to była baaaardzo udana. I jeśli tylko nie osiądziemy na mieliźnie laurów, to będzie się działo - oj tak:)
Van der Sar broni karnego Anelki...
...więc nadchodzi dzika radość:)
Zaraz po Lwowie był Nasutów i program FaqArt. Może ze względu na bliskość Lublina i fakt,że musialam wrócic w połowie na chwile do Lbn, może dlatego ze nie bylam tam do samego końca - czulam sie troche na uboczu, ale nie przeszkodzilo mi to w nawiazaniu nocnej znajomości podsycanej perłą mocną i słabością do papierosów, facebooka, piłki nożnej (choć oczywiście z czym do ludzi - dla niego to na prawdę religia) i angielskiego akcentu...
W międzyczasie Manchester United zdobyl mistrzostwo (GLORY GLORY MAN UNITEEEEEED!!), Matt rozbil mi nos, Agata ze Świdnikiem wzięli ślub (Gratuuuuullllaaaaaajceeee) na którym razem z Venem bylismy świadkami, Kubica był drugi w Grand Prix Monte Carlo, okazało się z jeden z moich kumpli z klasy zostanie ojcem (Gratulacje), dostalam w prezencie bilet na ten dzien Open'era w ktorym spiewa Erykah Badu, kupilam sobie buty na wysokich obcasach i nie dość, że przetńczylam w nich całą prawie noc, to jeszcze teraz kombinuje gdzie by w nich jeszcze wyjść (kto zna mnie dłużej wie, że to nie jest moje standartowe myślenie:) być moze wywalono mnie juz ze szkoly, ale jutro to sprawdze, bo dzisiaj jestem w trbie stand-by, popijam czerwony barszcz z torebki, maniakalnie sprawdzam faceboka, zauczylam sie troszeczke zonglowac i jestem absolutnie zachwycona (chce jeszcze!!!), ponadto upewnilam sie ze nie umiem grac w siatke, ale po raz pierwszy w zyciu zupelnie mi to nie przeszkadzalo i sprawialo ogromna radosc (mimo chlopoczącej w trampkach wody i siniakow na rękach:) . grzebie w starych zdjęciach, jem sękacza i probuje sie zregenerowac ze wszytskich sil.
I niech mnie ktoś tak mocno, mocno przytuli!
ps. przepraszam że te foty jakos tak nie w tym miejscu co trzeba - ale wlasnie poklócilam sie z edytorem postow i strzelam focha z przytupem i z polobrotem - do przeczytania!
Co się zaś tyczy update'ów w tym co robie na codzień, to sama się szczerze mówiąc gubię w tym wszytskim. Był Lwów, który był częścią wizyty studyjnej polskiech producentów i reżyserów filmowych. Muszę przyznać, że wizyta to była baaaardzo udana. I jeśli tylko nie osiądziemy na mieliźnie laurów, to będzie się działo - oj tak:)
Van der Sar broni karnego Anelki...
...więc nadchodzi dzika radość:)
Zaraz po Lwowie był Nasutów i program FaqArt. Może ze względu na bliskość Lublina i fakt,że musialam wrócic w połowie na chwile do Lbn, może dlatego ze nie bylam tam do samego końca - czulam sie troche na uboczu, ale nie przeszkodzilo mi to w nawiazaniu nocnej znajomości podsycanej perłą mocną i słabością do papierosów, facebooka, piłki nożnej (choć oczywiście z czym do ludzi - dla niego to na prawdę religia) i angielskiego akcentu...
W międzyczasie Manchester United zdobyl mistrzostwo (GLORY GLORY MAN UNITEEEEEED!!), Matt rozbil mi nos, Agata ze Świdnikiem wzięli ślub (Gratuuuuullllaaaaaajceeee) na którym razem z Venem bylismy świadkami, Kubica był drugi w Grand Prix Monte Carlo, okazało się z jeden z moich kumpli z klasy zostanie ojcem (Gratulacje), dostalam w prezencie bilet na ten dzien Open'era w ktorym spiewa Erykah Badu, kupilam sobie buty na wysokich obcasach i nie dość, że przetńczylam w nich całą prawie noc, to jeszcze teraz kombinuje gdzie by w nich jeszcze wyjść (kto zna mnie dłużej wie, że to nie jest moje standartowe myślenie:) być moze wywalono mnie juz ze szkoly, ale jutro to sprawdze, bo dzisiaj jestem w trbie stand-by, popijam czerwony barszcz z torebki, maniakalnie sprawdzam faceboka, zauczylam sie troszeczke zonglowac i jestem absolutnie zachwycona (chce jeszcze!!!), ponadto upewnilam sie ze nie umiem grac w siatke, ale po raz pierwszy w zyciu zupelnie mi to nie przeszkadzalo i sprawialo ogromna radosc (mimo chlopoczącej w trampkach wody i siniakow na rękach:) . grzebie w starych zdjęciach, jem sękacza i probuje sie zregenerowac ze wszytskich sil.
I niech mnie ktoś tak mocno, mocno przytuli!
ps. przepraszam że te foty jakos tak nie w tym miejscu co trzeba - ale wlasnie poklócilam sie z edytorem postow i strzelam focha z przytupem i z polobrotem - do przeczytania!
wtorek, 13 maja 2008
100 projektów na raz, czyli: lu is a busy bee
ledwo wrocilam z grecji, a juz lece dalej - za pare godzin do lwowa, na 3 dni.
upload fotkowyna fb juz jest, opowiesci musza poczekac. (choc swoja droga wiem ze jak juz tyle sie to odwleka, to szansa na realizacje jest coraz mniejsza ;/) ale zobaczymy jak bedzie.
upload fotkowyna fb juz jest, opowiesci musza poczekac. (choc swoja droga wiem ze jak juz tyle sie to odwleka, to szansa na realizacje jest coraz mniejsza ;/) ale zobaczymy jak bedzie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)