sobota, 25 lipca 2009

Chwalipięta in action!


Teraz będzie chwalenie się.
Tydzień temu tak wyszło, że nie było co palić. Tydzień temu tak wyszło, że było dużo czasu na gadanie z Mądrym Człowiekiem (aka. Babcią). No i tak jakoś wyszło, że się postanowiło spróbować niepalić (za moich czasów to się pisało inaczej, teraz podobno można tak. O zgrozo! Jeśli nie można, to proszę tu skomentować i napisać, że nie można. I mnie tym samym uspokoić).


Spróbować, bo rzucane było już nie raz, nie dwa i wiadomo z doświadczenia, że bywa to różnie.
Taktyka się zmieniła, bo przeprowadzam eksperyment motywacyjny,
Otóż nie skupiam się na negatywnych skutkach palenia (na zasadzie straszaka), ale na pozytywnych skutkach niepalenia. I powiem od razu, że to działa na razie całkiem całkiem nieźle.
Jak się myśli o zyskach to jakoś lepiej idzie.


A jakie to zyski?
Proszę bardzo: zdrowie, zdrowie, zdrowie, co za tym idzie lepsze samopoczucie, łatwiejsze budzenie, ładniejsza cera, włosy, paznokcie. Brak smrodu, którego jak się pali, to się zupełnie nie czuje, a wystarczy tydzień, żeby boleśnie wyczuwać go u innych. Brak kaca (na razie lato, ogródki itede, przyjdzie zima, to się coś wymyśli). Więcej czasu, więcej smaku w ustach i zapachu w nozdrzach. 
Więcej pieniądza w kieszeni i tu będzie aż osobny akapit, bo można sobie to łatwo policzyć, nawet mimo skokowych podwyżek, uśredniając: 

paczka za circa 8pln x 3 do 4/ tydzień (czyli razy 4,bo czasme wiecej czasem mniej, a mi się i tak wydaje, że powinno być więcej) x 52, bo tyle jest w roku tygodni = 1664 pln na rok!!! 
A jeśli pali się tak zwane normalne papierosy znanej amerykańskiej marki dla Twardzieli, które to fajki dzisiaj kosztują już dyszkę, i pali się ich więcej, np 5 paczek na tydzień? Niby jedna paczka więcej i niby 2 złote jedynie, a różnica? Proszę bardzo:
5 x 10 x 52 = 2600 pln!!!

Myślę sobie, że jeśli są takie osoby, które nie wierzą w negatywne działanie papierosów, albo np. nie odczuwają żadnych wyraźnych skutków palenia i są 'nieprzekonywalne', to może takie proste podliczenie wystarczy? Tyle, że o tym się często zapomina, i to szybko, tyle że jakoś tak się bez fajek ciężko odnaleźć w tak prostej sytuacji jak piwko ze znajomymi, tyle że palenie wrasta w codzienne rytuały... Ciężko jest. bardzo się chce. No ale rachunek jest prosty. Nic się nie zyskuje, wiele można stracic. 

Albo można w drugą stronę, tak jak ja: można wiele wiele zyskać :)
Skromne 7 dni za mną, a już czuję się inaczej i jestem z siebie przedumna :) Bezcenne :)

wtorek, 21 lipca 2009

teorya

Ostatni post wywołał mini-dyskusyjkę. Co prawda mini-mini, a na dodatek ucichła, ale byłoby dobrze, aby spór o zbiór wspólnych wartości ktoś rozstrzygnął...albo jeszcze bardziej namieszał. 
I jeszcze - tak, właśnie próbuję zachęcić Szanownych Czytelników do zostawiania niezliczonej ilości komentarzy. Trochę żartuję, a trochę nie - coś w tym pisaniu bloga jest takiego, że chce się nawiązać jakąś interakcję, tudzież wzbudzić zamęt.

Tyle o tym, bo przede wszytskim chciałam napisać co innego: mam taką teorię ukutą po 1 tygodniu pracy oraz dniach 2: im poźniej się z pracy wychodzi, tym wcześniej się do niej wraca. U mnie póki co się sprawdza. Anyone?

wtorek, 14 lipca 2009

Next stage. A tłumaczenie dowolne.


Plan działania na najbliższe dwa i pół miesiąca.

W tym tygodniu zaczęłam pracę. Skoro na bloga wkładałam njusy szkolne i jeszcze bradziej prywatowe, to warto również odnotować ten fakt. Na razie trochę nie mieści mi się w głowie jak to ogarnę, ale powoli, powoli wszytskie elementy  zaczynają mi się układać w jakiś mglisty zarys całości. No i plan jest taki, że w trybie co najmniej prędkim wizja konsekwentnie zacznie nabierać ostrości. Na razie proszę mi serdecznie życzyć szczęścia. Houk!

niedziela, 12 lipca 2009

Inne Brzmienia Art'n'Music Festival


Od piatku w Lublinie po raz drugi odbywają sie Inne Brzmienia - festiwal, który wystartował w zeszłym roku i od razu zdobył uznanie - zarówno krytyki jak i mieszkańców miasta. Jakimś cudem zaistniał (śladowo bo śladowo, ale zawsze) w ogólnopolskich mediach.



W tym roku, z przyczyn wiadomo-ogadano-kryzysowych line-up jest niby nieco skromniejszy, ale jak na razie nie zawodzi.

Otwarcie odbyło się w bazylice OO Dominikanów. Akordeonowy zespół Motion Trio zagrał kompozycje własne oraz Góreckiego, Lutosławskiego, Kilara i Nymana. To co ci panowie wyprawiali z brzmieniem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Niby trzy harmoszki, a słychać potężne organy, orkiestrę smyczkową, basowy bit, strzały na polu walki i mogłabym tak pisać jeszcze i jeszcze. 
Do tego było widać, że granie sprawia zespołowi czystą radochę, a to zawsze przekłada się na odbiór nuty. Uprzejmie proszę ich sobie zgóglować.


Motion Trio podczas próby u Dominikanów (c) Lu

W drugim dniu koncerty przeniosły się z kościoła na Rynek Starego Miasta.
Rozpoczęła Gaba Kulka - kolejny beniaminek polskiej sceny muzycznej. Jest ok, ma dobry głos, ale mnie jakoś nie powala. Choć na pewno będą takie momenty, w których idealnie wpasuje się w nastrój. 

Zaraz po niej szalony zespół z UK - Peyoti for President, który porwał publiczność jakąś kosmiczną mieszaniną stylów, rytmów, języków i barw. Frontman zespołu powiedział, że ich płyta nie ukazała się w PL, bo obawiano się że to się nie spodoba (aka: sprzeda). Nie wiem kto podejmuje takie bzdurne decyzje...ale żeby nie wdawać się w zawiłe meandry układów decyzyjnych polskiego przemysłu fonograficznego, zakończe tak - 5 minut po koncercie zostały sprzedane WSZYSTKIE płyty pzywiezione przez zespół, a tanio wcale nie stały.


Peyoti for President na Innych Brzmieniach w Lublinie (c) Lu

Na koniec klezmerski projekt międzykontynentalny The Arc. Trochę przynudzili, a potem ponoć dowalili, że och. Ja jednak nie wytrwałam, więc nie mogę o nich nic napisać.
 
Dziś kolejna porcja Muzyki, i tak do wtorku. Dużo nowych, niesłyszanych dotąd dźwięków. Ja ten festiwal naprawde uwielbiam, choć może nie tylko z muzycznych względów :)

Muszę się jednak troche poskarżyć. Zawsze pisząc takie posty staram się podpinać stronki źródłowe i tym podobne, żeby można sobie było łatwiej wyszperać jakieś niusy, jeśli kogoś poczuje dzięki postowi taką potrzebę (szczerze mówiąc nie mam pojęcia czy to się kiedykolwiek wydarzyło). Dzisiaj nie mogę tego zrobić, bo pod niby-adresem oficjalnej strony festiwalu (www.innebrzmienia.pl) znajduje się oferta organizatora i zakładka, z danymi z zeszłorocznej edycji [sic!]. Jest też majspejs (www.myspace.com/innebrzmienia) który ma nową oprawę graficzną, ale w treści jest jedynie program, bez opisu zaproszonych zespołów, a w większości nie są to przecież znane projekty. Do tego największa zaleta majspejsa - muzyczne próbki które nijak (poza dwoma wyjątkami) nie łączą się z tegorocznym lajnapem.
Może znalazłam nie to co trzeba, w związku z tym się czepiam. Wydaje mi się jednak, że festiwal pretendujący do rangi przynajmniej 'rozpoznawalnego w kraju', mający na celu promocję miasta itd itp mogłby dopracować tak podstawowe szczegóły jak oficjana strona festwiwalu. 
I żeby nie było - czepiam się tylko dlatego, że kibicuje temu miastu z sektora żylety i po prostu chciałabym, żeby to co oferuje było na możliwie najwyższym poziomie. A tu skucha.

Ale Brzmienia cudne :)

środa, 1 lipca 2009

list w butelce vol. 2

na co złapać leszcza?


Dziś rano znalazłam coś takiego. Graf mówi sam za siebie i nie ma potrzeby tego szerzej omawiać (po kliknieciu powinien się powiększyć). To jest oczywiście nieco ironiczne (a może nawet auto-ironiczne) dla branży reklamowej, marketingowej etc, ale trzeba przyznać, że działa.


Swoją drogą, trochę to przerażające, że teraz w wyborze nie można już nawet kierować się wyglądem i informacją na opakowaniu produktu, bo to wszytsko sciema dla napompowania zysku... trzeba sie chyba zaszyć w dziczy jakiejś najbliższej (a może lepiej najdalszej) i żyć w jakimś takim odcięciu od ciągłego, podstępnego bombardowania środkami piorącymi mózg? Bo ja, przyznaję się bez bicia, jak bardzo bym nie była świadoma, na 'eko' można mnie złapać. 
No i jednak jestem 'marketingowym leszczem'...
Blog Widget by LinkWithin