czwartek, 15 października 2009

Niby ze tłumaczenie.

Nie ma mnie tu za czesto, ale czesciej jestem na swoim kulinarnym blogu. Dzis na przykład o mazaniu Marmite'em. Ktoś ciekawy? Zapraszam! (wystarczy kliknąć w obrazek)


sobota, 19 września 2009

piątek, 21 sierpnia 2009

Being back in the Big City



Nadejszły długo oczekiwane wakacje. Wakacje w Wielkim Mieście. Jest tak samo gorące i duszne jak wtedy, kiedy przyjechałam tu pierwszy raz pięć lat temu.
Ma ten specyficzny dusznawy smrodliwy zapaszek, szum samochodowy, ktory nie wiadomo dlaczego - tutaj nie przeszkadza, a w domu przeszkadza. Są te wszytskie małe bonusiki, które wcale nie są tak ważne, ale gdy znów stają na wyciągnięcie ręki, to sprawiają wielką frajdę. No i smaki. Te wszytskie smaki, którch się w domu nie da powtórzyć.
Prawie 3 tygodnie, żeby nasiąknąć Wielkim Miastem.
Hough!

czwartek, 6 sierpnia 2009

Przeczytane




"Powodem, dla którego ludziom tak trudno jest być szczęśliwymi jest to, że zawsze widzą przeszłość lepszą niż była, teraźniejszość gorszą niż jest i przyszłość mniej pewną niż będzie"

(Marcel Pagnol)

sobota, 25 lipca 2009

Chwalipięta in action!


Teraz będzie chwalenie się.
Tydzień temu tak wyszło, że nie było co palić. Tydzień temu tak wyszło, że było dużo czasu na gadanie z Mądrym Człowiekiem (aka. Babcią). No i tak jakoś wyszło, że się postanowiło spróbować niepalić (za moich czasów to się pisało inaczej, teraz podobno można tak. O zgrozo! Jeśli nie można, to proszę tu skomentować i napisać, że nie można. I mnie tym samym uspokoić).


Spróbować, bo rzucane było już nie raz, nie dwa i wiadomo z doświadczenia, że bywa to różnie.
Taktyka się zmieniła, bo przeprowadzam eksperyment motywacyjny,
Otóż nie skupiam się na negatywnych skutkach palenia (na zasadzie straszaka), ale na pozytywnych skutkach niepalenia. I powiem od razu, że to działa na razie całkiem całkiem nieźle.
Jak się myśli o zyskach to jakoś lepiej idzie.


A jakie to zyski?
Proszę bardzo: zdrowie, zdrowie, zdrowie, co za tym idzie lepsze samopoczucie, łatwiejsze budzenie, ładniejsza cera, włosy, paznokcie. Brak smrodu, którego jak się pali, to się zupełnie nie czuje, a wystarczy tydzień, żeby boleśnie wyczuwać go u innych. Brak kaca (na razie lato, ogródki itede, przyjdzie zima, to się coś wymyśli). Więcej czasu, więcej smaku w ustach i zapachu w nozdrzach. 
Więcej pieniądza w kieszeni i tu będzie aż osobny akapit, bo można sobie to łatwo policzyć, nawet mimo skokowych podwyżek, uśredniając: 

paczka za circa 8pln x 3 do 4/ tydzień (czyli razy 4,bo czasme wiecej czasem mniej, a mi się i tak wydaje, że powinno być więcej) x 52, bo tyle jest w roku tygodni = 1664 pln na rok!!! 
A jeśli pali się tak zwane normalne papierosy znanej amerykańskiej marki dla Twardzieli, które to fajki dzisiaj kosztują już dyszkę, i pali się ich więcej, np 5 paczek na tydzień? Niby jedna paczka więcej i niby 2 złote jedynie, a różnica? Proszę bardzo:
5 x 10 x 52 = 2600 pln!!!

Myślę sobie, że jeśli są takie osoby, które nie wierzą w negatywne działanie papierosów, albo np. nie odczuwają żadnych wyraźnych skutków palenia i są 'nieprzekonywalne', to może takie proste podliczenie wystarczy? Tyle, że o tym się często zapomina, i to szybko, tyle że jakoś tak się bez fajek ciężko odnaleźć w tak prostej sytuacji jak piwko ze znajomymi, tyle że palenie wrasta w codzienne rytuały... Ciężko jest. bardzo się chce. No ale rachunek jest prosty. Nic się nie zyskuje, wiele można stracic. 

Albo można w drugą stronę, tak jak ja: można wiele wiele zyskać :)
Skromne 7 dni za mną, a już czuję się inaczej i jestem z siebie przedumna :) Bezcenne :)

wtorek, 21 lipca 2009

teorya

Ostatni post wywołał mini-dyskusyjkę. Co prawda mini-mini, a na dodatek ucichła, ale byłoby dobrze, aby spór o zbiór wspólnych wartości ktoś rozstrzygnął...albo jeszcze bardziej namieszał. 
I jeszcze - tak, właśnie próbuję zachęcić Szanownych Czytelników do zostawiania niezliczonej ilości komentarzy. Trochę żartuję, a trochę nie - coś w tym pisaniu bloga jest takiego, że chce się nawiązać jakąś interakcję, tudzież wzbudzić zamęt.

Tyle o tym, bo przede wszytskim chciałam napisać co innego: mam taką teorię ukutą po 1 tygodniu pracy oraz dniach 2: im poźniej się z pracy wychodzi, tym wcześniej się do niej wraca. U mnie póki co się sprawdza. Anyone?

wtorek, 14 lipca 2009

Next stage. A tłumaczenie dowolne.


Plan działania na najbliższe dwa i pół miesiąca.

W tym tygodniu zaczęłam pracę. Skoro na bloga wkładałam njusy szkolne i jeszcze bradziej prywatowe, to warto również odnotować ten fakt. Na razie trochę nie mieści mi się w głowie jak to ogarnę, ale powoli, powoli wszytskie elementy  zaczynają mi się układać w jakiś mglisty zarys całości. No i plan jest taki, że w trybie co najmniej prędkim wizja konsekwentnie zacznie nabierać ostrości. Na razie proszę mi serdecznie życzyć szczęścia. Houk!
Blog Widget by LinkWithin