
Swoją drogą, trochę to przerażające, że teraz w wyborze nie można już nawet kierować się wyglądem i informacją na opakowaniu produktu, bo to wszytsko sciema dla napompowania zysku... trzeba sie chyba zaszyć w dziczy jakiejś najbliższej (a może lepiej najdalszej) i żyć w jakimś takim odcięciu od ciągłego, podstępnego bombardowania środkami piorącymi mózg? Bo ja, przyznaję się bez bicia, jak bardzo bym nie była świadoma, na 'eko' można mnie złapać.
No i jednak jestem 'marketingowym leszczem'...
2 komentarze:
tak tak - dotyczy to zwlaszcza producentow "ekologicznych" i "wiejskich" jaj - ja juz sie nie nabieram - dzielnie sprawdzam stempelki
ale np. takie regionalne produkty sprzedawane na jarmarkach - ciekawe na ile regionalne i z "rodzinnych gospodarstw" sa moje ukochane sery z weekendowych straganow na Nowym Swiecie ;)
btw moc opakowan jest wielka - nie jestem w stanie sie opanowac jak widze ladne pudeleczka, sloiczki, buteleczki - wizyta w almie potrafi byc tortura ;)
ladne to ladne. to jeden problem. tez czasem reka mi drzy z pozadania na widok uroczej oliwy z czegostam.. :)
ale eko to inna sprawa. latwo sie nabrac, bo wiadomo, ze eko jest lepsze niz nie-eko, ze zdrowiej, lepiej dla swiata i szczesliwych jajek.
tylko ze juz o tym wiadomo powszechnie, dlatego 'niedobre koncerny' przebieraja sie w eko-szatki i robia nam naiwnym robaczkom wode z mozgu.
umiar ma byc. i spokoj
ps. a wiesz ze podobno babiny na ruskiej potrafia zmywac 'sobie-tylko-wiadomymi' sposobami pieczatki z jaj, mieszac wielkosci, nurzac w gowienku i sprzedawac jako wiejski tru school???
wlos sie jezy na glowie
pzdr
Prześlij komentarz